wtorek, 1 września 2009

Społeczeństwo

Miejsce akcji: pociąg SKM z Pruszkowa w kierunku Warszawy
Czas akcji: letni dzień, ok godz. 14.
Osoby dramatu: panowie umęczeni po ciężkim dniu pracy oraz autorka bloga

- Tu jest kamera!
- To schowaj - o tak - nie będzie widać
- Panowie, czy moglibyście tutaj nie pić?
- O, społeczeństwo się odezwało

Ku radości "społeczeństwa" panowie się przenieśli. W drugiej części wagonu najwyraźniej społeczeństwa nie było, bo wysiadali z pustymi butelkami.

niedziela, 28 czerwca 2009

Umarł król, niech żyje król!

warszawskie echa śmierci Króla Popu

poniedziałek, 22 czerwca 2009

środa, 17 czerwca 2009

Zgubione ostatnio:

1. lista z punktami i obecnosciami z Mikro
2.kolokwia
3. but
4. pilot do telewizora

w przyszlym tygodniu zgubię głowę jak nic.

poniedziałek, 25 maja 2009

Sennik niespokojny

Śniła mi się wojna. Dziwna, taka troche jak w "Rozpustnym nasieniu" Anthony'ego Burgessa. Eskadry samolotów przelatujących po szarym, spokojnym niebie (nie pamiętam czy były w książce) i żołnierze w cywilu, młodzi 18 letni chłopcy (napisała stara baba). Jednocześnie spokojnie i strasznie - jedno drugiego nie wyklucza.
I śniło mi się, że Libero uciekł do ogrodu po drugiej stronie drogi (strach większy niż towarzyszący przelotom), i że zamist niego znalazłam Rudego (co się okazało wystarczająco kojące).

Zdecydowanie wolałam sen o kuli sprzed miesiąca - dawał nadzieję.

sobota, 23 maja 2009

blessing in disguise?

Internet jest niesamowitym urządzeniem. Od pol godziny jestem zameczana przez symaptycznego mlodzienca z Indii, ktory chce koniecznie przyjechac do CC robic doktorat dotyczacy zimnej wojny.

Ale tez dzieki Internetowi mam silna grupe wsparcia rozproszona za dwiema roznymi wodami. A grupa wsparcia potrzebna rzecz.

Mazurskie krajobrazy jeziorne. Czas plynie zdecydowanie za szybko.



wtorek, 12 maja 2009

Bilans ostatnich dni

Piątek:
1. przezylam koszmar swojego zycia
2. zaliczylam kiepskie wystapienie
3. zgubilam plik dokumentow
4. poszlam spozyc alkohol w Kulturalnej

Sobota:
1. zrobilam calkiem fajne zajecia (tak mysle)
2. wyjasnilam koszmar z dnia poprzedniego (pozytywnie)
3. rozpoczelam szukanie zaginionego pliku papierow
4. odbylam spacer z Kocurem
5. przejrzalam podnad 100 maili, napisalam ponad 20 i udalo sie w koncu ogarnac diabelska konferencje

Niedziela:
dzien absolutnie stracony

Poniedzialek:
1. po raz pierwszy od lat udalam sie do internisty po skierowanie na badania. cudem dostalam. profilaktyka w Polsce nie istnieje z braku pienidzy
2. dalej szukalam dokumentow
3. udalo sie poczytac

Wtorek:
1. przezylam szok cywilizacyjny na pobraniu krwi (zniknely zasysajace strzykwaki)
2. zrobilam calkiem fajne zajecia (ocena subiektywna)
3. dalej szukam dokumentow
4. udalo mi sie znalezc ladowarke do akumulatorkow, ktora zgubilam w styczniu. nowa nabylam droga kupna miesiac temu

środa, 22 kwietnia 2009

Wiosennie

Wiosenne zmiany nawet w Pruszkowie. Będziemy mieć kostkę Bauma zamiast chodnika. Nie lubiej jej, ale wszystko jest lepsze od chodnika który mamy.
Miałyśmy nowego pająka - Krzyżaka Ambrożego. Podróż z kuchni zajęła mu dwa dni. Uplecenie pajęczyny w samym przejściu jedną noc. Po obfotografowaniu ze wszech stron Krzyżak Ambroży został wyeksmitowany na balkon ku rozpaczy mojej siostry i mojego kota.
Nareszcie zakwitły mlecze. Właśnie odkryłam, że bardzo je lubie.
Ewa zaczęła blogować: http://twitti.blogspot.com/ Robi doskonałe zdjęcia. Powodzenia w blogowaniu!

środa, 25 marca 2009

Kiedy koleżanka na zajeciach rozmawiala z grupą o wolnosci powiedzieli, ze nie znaja komunizmu i ze sa wolni.

Kiedy rozmawialysmy z X o kolorowych kwiatach, a właściwie ich braku w Warszawie, gdzie wszyscy wydają się tacy sami i nie bardzo wiadomo czy mija się ludzi czy poruszającą sie szarą masę, i ich wysypie w stolicy kraju sąsiedniego, okazalo sie ze co prawda tam są, ale nie w ten sposob, ze każdy jest inny, a istnieje kilka typow, w ktore trzeba sie wpasowac. Nawet jak zostanie wymyślony nowy typ, to i tak się za chwile okaże, że istnieje cały wianuszek zwolenników, takich samych jak pomysłodawca.

Pesymistycznie: wiekszosc chcialaby byc wyjatkowa, wynajdujemy sobie pasje, tworzymy CV, ktore maja zwalic z nóg potencjalnego pracodawce. Chyba czas pogodzić się z tym, że wszyscy jesteśmy tacy sami w swojej wyjątkowości.
Wolnosc musi więc polegac na mozliwosci wyboru typu w który chcemy sie wpisać. Nawet liczbę uczuć i grymasów twarzy mamy ograniczoną. Możemy wybierac tylko z zestawu, który jest dostępny dla wszystkich.

Optymistycznie: ale zestaw mogę sobie wybrać i moge sobie wybrać, czy urządzić dziką awanturę z pretensjami, czy sie opanować i normalnie porozmawiac, i czy założyć fioletową szmatkę czy zieloną. Dziś znowu zielona - czekam na wiosnę.

Słońca!

25 marca 2009

Bez komenatrza:

poniedziałek, 23 marca 2009

Słońca, kolorów i wiosny !!!

środa, 11 marca 2009

Znowu blog mi podupada. Łatwiej bylo pisac w czasie urlopu. W czasie zwyklym dzieje sie tyle rzeczy naraz, ze nawet nie bardzo wiem o czym napisac. Troche wiosny, troche burz i zamieci. Przypominam sobie jak patrzec w chmury, bo wychodzi na to, ze juz albo zapomnialam, albo nie umiem w ogóle.

czwartek, 19 lutego 2009

Horror w Hyattsville, czyli moje fobie w Ameryce

Hayattsville jest typowym amreykańskim przedmieściem (Waszyngtonu, DC), dokładnie takim jakie widać w filmach, różnych filmach. Moim filmem w Hyattsville jest horror - to jedyne skojarzenie jakie mam i tym razem bardzo przybrało na sile.
Generalnie uwielbiam chodzić, ale nie tutaj. Najpierw jak zwykle nie bardzo wiedziałam dlaczego, ale wykombinowałam. Po pierwsze, nie ma ludzi na ulicach - spotkanie kogokolwiek graniczy z cudem. Po drugie, samochodów jeżdżących też wcale nie jest tak dużo - ruch się odbywa na głównych drogach a nie wśród domów. Po trzecie cisza, tu jest przeraźliwie cicho, co wiąże się z "po pierwsze" i "po drugie". Wiewiórki nie wydają z siebie dźwieków, psy siedzą w domach, ptaki w dzień nie śpiewają. Jedyne co slychać, to wiatr jak już jest i te upiorne dzwoneczki wiszące na gankach kołysane przez wiatr w tej absolutnej przedmiejskiej ciszy, a ja mam wrażenie, że zza najbliższego drzewa wyłoni się jakiś jegomość ze zdeformowaną twarzą i czymś ostrym w ręku.

poniedziałek, 16 lutego 2009

Rola zwiedzającego w muzeach jest szalenie trudna. Trzeba robić miny i udawać, że jest się zainteresowanym - wersja minimum albo że sie człowiek zna, choć wcale się nie zna - wersja trudniejsza. Z dziesiątek/setek obejrzanych obrazów te które się zapamiętało można policzyć na wszystkich posiadanych palcach. Te, których zapamiętało się autora i tytuł na palcach jednej ręki. 80%obrazów rozczarowuje i nie bardzo wiadomo dlaczego w ogóle wiszą na tych ścianach. Są zwykłe. Nic w nich nie ma. Kolejne 15% procent to obrazy "ładne" - zapomnę o nich przy kolejnym obrazie. Czy jest jakiś bardziej obraźliwy komplement od tego, że coś jest "ładne"?I zostaje garstka dla której warto było przyjść i błądzić 4 godziny zastanawiając sie co ja tu robie. To obrazy czasem piękne czasem, bardzo brzydkie ale poruszające i zapadające w pamięć. Takie, które powodują, że zaczyna się szperać, szukać, dowiadywać. Wymyśliłam "kanapkowy model zwiedzania" idelany dla tych, ktorzy nie uważali na plastyce i nie znają się w ogóle. Model wymaga gigantycznego samozaparcia i dobrych chęci. W fazie pierwszej nalezy isc do muzeum i szukac owych 5%. W fazie drugiej wrócić do domu i zacząć zgłebiać, jak już się zgłębi wejść w fazę trzecią: wrócić i obejrzeć w pełni świadomie. Jestem w trakcie zgłebiania. Ciekawe czy dobrne to trzeciej

poniedziałek, 9 lutego 2009

John: "Zero, come here. Zero, come on"
Zero: "Bad signal. I can't hear you"
John: "Zero, wanna treat?"
Zero: "Now, the line is good. I'm coming"

Dzień ze sztuką

Dziś dzień w National Gallery of Atr. 4 godziny chodzenia i jeszcze nie wszystko jest obejrzane.

piątek, 6 lutego 2009

Zero

Niestety nie rozumie po polsku :-(

czwartek, 5 lutego 2009

Zbiorowości

Jednostka:Diada:


Mała grupa (wiem, że to nie mała grupa, ale liczba osób się zgadza)
prawie tłum:



poniedziałek, 2 lutego 2009

Wiosna w DC

Pierwszy spacer miał być do Georgetown, ale pojechałysmy na Dupon Circle na targ. Potem pod Biały Dom obejrzeć resztki po paradzie inauguracyjnej, a że nie wzięłysmy mapy, radośnie doszłyśmy do China Town. Mój pierwszy dzień wiosny tej zimy: cudowne słońce i 15 C. Dupon Circle jest chyba moim najulubińszym miejscem w Waszyngtonie. Mnóstwo ludzi, księgarnie, kawiarnie, galerie i małe sklepiki oraz wyżej wspomniany targ. Mimo, że fontanna znajduje się na rondzie i teoretycznie może się wydawać mało przystępna jest doskonałym miejscem do posiedzienia na wiosnnym (lutowym) słońcu.

wtorek, 27 stycznia 2009

Dom Pracy Twórczej w Oborach

Czas troche stanal w miejscu


piątek, 16 stycznia 2009

Dzień sukcesu

uroczyście ogłaszam dzień 16 stycznia dniem sukcesu (do godziny 18.43). w kolejności chronologicznej:
1) od dziś przerwa z angielskim
2) znalazłyśmy miejsce na konferencję i jeszcze możemy wybrzydzać
3) znam termin rozmowy i zdążę przed wyjazdem
4) terminy inne też się trochę wyjaśniły i wszystko wskazuje na to, że niedługo odwiędzę Baracka Obamę ;-)

piątek, 2 stycznia 2009

Noworoczne postanowienia

Noworoczne postanowienie jest tylko jedno: nie ma w tym roku noworocznych postanowień. Nie mam pojęcia, kto wymyslił noworoczne postanowienia ale wiem jedno, że wcześniej czy później (najczęściej wcześniej niż poźniej) stają się one źródłem frustracji, której poziom jest zależny od liczby niedorzecznych postanowień, które się zrobiło, tak więc zaoszczędzam sobie. Poziom aktualny pokyrwa całe moje zapotrzebowanie, a los zapewne przyniesie coś ekstra juz niedługo.