czwartek, 24 lipca 2008

Pakujemy się.



Jesteśmy bardzo, bardzo dzielni i pakujemy bagaże przed jutrzeszym/dzisiejszym wylotem. Chcielismy osiągnać mistrzoswto świata w postaci jedna torba = jedna osoba, było już prawie, prawie, ale okazało się, że niestety. Nieubłagane przepisy mówią, że 2 torby po 23 kg każda per capita. A że głów za mało, jesteśmy w takcie przepakowywania, wśród gromów padających z porozcinanego błyskawiacami nieba i słów wysoce niecenzuralnych padających z ust własnych.

Mój kącik został uprzątnięty (a było artystycznie), Bacardi wyszedl, na nas tez niedlugo pora. nie ma co ;)

Miasto rzeźb

Juan Muñoz, Spanish (1953-2001), Last conversation piece (1994-95).



George Segal, Hunger, fragmet FDR Memorial


Magdalena Abakanowicz, Polish (b. 1930), Puellae (Girls) 1992.


Barry Flanagan, British (b. 1941), Thinker on a rock (1997).

poniedziałek, 21 lipca 2008

Na ostatnią chwię.

Było caaałe mnóstwo czasu i wyszło jak zwykel, czyli gorący weekend, dosłownie i w przenośni. 94 stopnie F i dość spora liczba miejsc do zobaczenia. Plan nie został zrealizowany - będzie na raz następny.

Malusieńkie China Town, gdzie Chiny są przyklejone do Ameryki,





poza granicami DC - Rockville

i Hyattsville (troche jak w Dearborn)

i znowu samo centrum - Dupont Circle z przyległościami.

Po czym poznać polski budynek, oprócz flagi na?


Firanki w oknach, co jest widokiem nieczęstym. the American Center of Polish Culture, 2025 O St NW Washington, DC. http://www.polishcenterdc.org/

wtorek, 15 lipca 2008

Wehikuł czasu





Co prawda tam gdzie byłam nie króluje blues, ale wehikuł czasu zadziałał. Właściwie to jakby minely dwa a nie 364 tygodnie. Buźki nowe pasują do znanych, znane nie zmienily się zbyt wiele, moze poza najmlodszymi. Betonu tyle samo co bylo, drzew nie dosadzili, jezdni nie wyrównali. Przybylo napisów po arabsku na ulicach, arabskich knajp i arabskich sklepów. Ale Dearborn, coby nie mówic, jest największym skupiskiem Arabów poza krajami arabskimi. Wcześniej było dzielnicą włoską, jeszcze wcześniej polską.


Z Polakami mieszkającymi za granicą bardzo często zaczyna być ciężko kiedy dochodzi do rozmów o Polsce. I nie ważne czy są emigrantami urodzonymi w Polsce czy poza granicami (sami o sobie mówią, że są Polakami). Bardzo trudno im uwierzyć, że Polska jest krajem, w którym można normalnie żyć. I nijak nie chcą przyjąć do wiadomości, że życie za oceanem nie jest szczytem moich marzeń. Każdy ma swój bałagan. Mój jest w Warszawie.

piątek, 11 lipca 2008

Rozjeżdżamy się :)

Jutro wyprawa do Dearborn. Oprócz plontaniny komunikacyjnej (brak samochodu jest bardzo dotkliwy), plontaina z bagażem (zupelnie nie rozumiem co komu szkodzi żubrówka i czysty spirytus w bagażu podręcznym) i plontanina emocji. Będą twarze nie widziane od siedmiu lat, ale i twarzyczki zupełnie nowe, których jeszcze nie było nawet w planach jak wyjeżdżałam. Dziwne uczucie. Oprócz tego zupełnie inny, betonowy krajobraz. Ale po naradzie przez Ocean z drugą drużyną podróżników wyjeżdżających jutro (moje - wbrew temu co widać na blogu jeszcze jest czwartek), a ich dziś rano w stronę zupełnie przeciwną do mojej, raźniej mi. Zatem: Bon Voyage!

czwartek, 10 lipca 2008

Zjednoczonych łopot flag


Ten łopot naprawdę słychać. Ciekawe, czy zawsze jest wiatr pod Wasington Monument, Rosjanie i Chińczycy zestrzeliwują chmury w razie potrzeby. Może Amerykanie specjalnie robią przeciągi.

Poza tym, jest więcej kolorów na ulicach, ludzie nie są szarzo-burzy. Mogą siadać na trawnikach, nie ma psich kup (widziałam dziś na Pennsylwania Avenue pana w garniturze sprzątającego po swoim psie - przeżył, czyli można). Znajdźcie kawałek trawnika pod PKiN na którym może usiąść 20 osób. Więcej luzu (bardzo miły Pan Policjant, zastanawiałam się czy specjalnie czegoś nie przeskrobać).


Więcej pragmatyzmu. Po co chodzić w taki upał skoro można korzystać z takiego sprytnego ustrojstwa. Oraz więcej samoświadomości obywatelskiej. Chciałabym zobaczyć podobnego pana pod naszym Parlamentem.

wtorek, 8 lipca 2008

Jestem na urlopie.


Jestem na urlopie od 3 lipca, czyli już 6 dzień. W tym czasie zdążyłam przemieścić się z domu jakieś 11 tyś. kilometrów, przespać pół dnia po podróży, zrobić dwa dni intensywnego zwiedziania (ładnie tu bardzo, nie powiem) i zawiesić wczoraj urlop na kołku, bo termin goni. Właśnie zaczynam miętolić 10 artykuł, co oznacza, że zostało mi jedyne 28 i czas do czwartku, bo w piątek przemieszczam się na ziemię Henrego Forda. A tam to nic nie zrobię z całą pewnością. To, że mi się nie chce jest bardziej jak oczywiste, choć wiszące nade mną zobowiązanie ma swoje plusy, bo zaoszczędza dylematu, czy ruszyć się do centrum w tutejszy nieznośny upał, czy też siedzieć w klimatyzowanym pomieszczeniu. Czuje się średnio wyjechana: praca albo leży albo czeka, albo jest robiona, PR dręczy, z tym co się dzieje w Warszawie jestem na bieżąco. Najbardziej odczuwalna różnica, to fakt, że do SKM idę 15 minut, a tu do metra 45, i że poduszkę mam dla siebie i nic nie biega po mnie w nocy, domagając się śniadania o 4 nad ranem. Gdyby nie to, że nie obejrzałam jeszcze wszystkiego co chcę i nie odbyłam wyprawy do sklepów mogłabym już wracać do domu. Chyba nie umiem być na urlopie.

poniedziałek, 7 lipca 2008

Tym razem dużo ładniej...


Georgetown, założone w 1751, jest starsze od samego Waszyngtonu (1790). W 1950 zostało uznane za National Historic District. Miejsce zamieszkania wielu Bardzo Ważnych Osób, zarówno w czasach historycznych jak i obecnie. Czteropiętrowy, umeblowany dom z patio i kawałkiem ogrodu można kupić za $2 800 000, przy obecnym kursie dolara, to chyba mniej niż za dom w Warszawie.

środa, 2 lipca 2008

Lista rzeczy do zabrania:

  1. Lucjan Piela, "Idee chemii kwantowej", PWN, 2003.
  2. Jurgen Habermas, "Strukturalne przeobrażenia sfery publicznej", PWN, 2007.
  3. artykuły do tłumaczenia, sztuk 3.
  4. cukierniczki z Bolesławca, sztuk 2.
  5. bajki-grajki na płytach CD, sztuk 6 (Ali Baba i 40 rozbójników, Ośla skórka, O dwóch takich co ukradli księżyc, Pan Twardowski na kogucie, Stoliczku nakryj się, Tańczące krasnoludki,).
  6. płyty DVD, sztuk 5 (Przygody Koziołka Matołka, Wakacje z duchami, Szaleństwa Panny Ewy, Nigdy w życiu, Tylko mnie kochaj).
  7. chleby, sztuk 2 (biały i razowiec).
  8. czekolady, sztuk 4.
  9. spirytus czysty 0.5 litra.
  10. żubróweczka 0.5 litra.
  11. album ze zdjęciami Warszawy.
  12. Monopoly.
  13. zupełnie zbędne rzeczy takie jak ubrania i szczoteczka do zębów.
  14. bagaż podręczny: Behemot, Agatha Cristie "Passanger to Frankfurt", Nimm 2.
  15. Kaczuszka: