czwartek, 19 lutego 2009

Horror w Hyattsville, czyli moje fobie w Ameryce

Hayattsville jest typowym amreykańskim przedmieściem (Waszyngtonu, DC), dokładnie takim jakie widać w filmach, różnych filmach. Moim filmem w Hyattsville jest horror - to jedyne skojarzenie jakie mam i tym razem bardzo przybrało na sile.
Generalnie uwielbiam chodzić, ale nie tutaj. Najpierw jak zwykle nie bardzo wiedziałam dlaczego, ale wykombinowałam. Po pierwsze, nie ma ludzi na ulicach - spotkanie kogokolwiek graniczy z cudem. Po drugie, samochodów jeżdżących też wcale nie jest tak dużo - ruch się odbywa na głównych drogach a nie wśród domów. Po trzecie cisza, tu jest przeraźliwie cicho, co wiąże się z "po pierwsze" i "po drugie". Wiewiórki nie wydają z siebie dźwieków, psy siedzą w domach, ptaki w dzień nie śpiewają. Jedyne co slychać, to wiatr jak już jest i te upiorne dzwoneczki wiszące na gankach kołysane przez wiatr w tej absolutnej przedmiejskiej ciszy, a ja mam wrażenie, że zza najbliższego drzewa wyłoni się jakiś jegomość ze zdeformowaną twarzą i czymś ostrym w ręku.

poniedziałek, 16 lutego 2009

Rola zwiedzającego w muzeach jest szalenie trudna. Trzeba robić miny i udawać, że jest się zainteresowanym - wersja minimum albo że sie człowiek zna, choć wcale się nie zna - wersja trudniejsza. Z dziesiątek/setek obejrzanych obrazów te które się zapamiętało można policzyć na wszystkich posiadanych palcach. Te, których zapamiętało się autora i tytuł na palcach jednej ręki. 80%obrazów rozczarowuje i nie bardzo wiadomo dlaczego w ogóle wiszą na tych ścianach. Są zwykłe. Nic w nich nie ma. Kolejne 15% procent to obrazy "ładne" - zapomnę o nich przy kolejnym obrazie. Czy jest jakiś bardziej obraźliwy komplement od tego, że coś jest "ładne"?I zostaje garstka dla której warto było przyjść i błądzić 4 godziny zastanawiając sie co ja tu robie. To obrazy czasem piękne czasem, bardzo brzydkie ale poruszające i zapadające w pamięć. Takie, które powodują, że zaczyna się szperać, szukać, dowiadywać. Wymyśliłam "kanapkowy model zwiedzania" idelany dla tych, ktorzy nie uważali na plastyce i nie znają się w ogóle. Model wymaga gigantycznego samozaparcia i dobrych chęci. W fazie pierwszej nalezy isc do muzeum i szukac owych 5%. W fazie drugiej wrócić do domu i zacząć zgłebiać, jak już się zgłębi wejść w fazę trzecią: wrócić i obejrzeć w pełni świadomie. Jestem w trakcie zgłebiania. Ciekawe czy dobrne to trzeciej

poniedziałek, 9 lutego 2009

John: "Zero, come here. Zero, come on"
Zero: "Bad signal. I can't hear you"
John: "Zero, wanna treat?"
Zero: "Now, the line is good. I'm coming"

Dzień ze sztuką

Dziś dzień w National Gallery of Atr. 4 godziny chodzenia i jeszcze nie wszystko jest obejrzane.

piątek, 6 lutego 2009

Zero

Niestety nie rozumie po polsku :-(

czwartek, 5 lutego 2009

Zbiorowości

Jednostka:Diada:


Mała grupa (wiem, że to nie mała grupa, ale liczba osób się zgadza)
prawie tłum:



poniedziałek, 2 lutego 2009

Wiosna w DC

Pierwszy spacer miał być do Georgetown, ale pojechałysmy na Dupon Circle na targ. Potem pod Biały Dom obejrzeć resztki po paradzie inauguracyjnej, a że nie wzięłysmy mapy, radośnie doszłyśmy do China Town. Mój pierwszy dzień wiosny tej zimy: cudowne słońce i 15 C. Dupon Circle jest chyba moim najulubińszym miejscem w Waszyngtonie. Mnóstwo ludzi, księgarnie, kawiarnie, galerie i małe sklepiki oraz wyżej wspomniany targ. Mimo, że fontanna znajduje się na rondzie i teoretycznie może się wydawać mało przystępna jest doskonałym miejscem do posiedzienia na wiosnnym (lutowym) słońcu.