piątek, 24 października 2008
niedziela, 19 października 2008
Milion kawałków i znowu road trippin
Znowu się czuję jak milion rozpadniętych kawałków. I nie chce mi się, ale to chyba oczywiste. A najgorsze jest to, że wszystko jest przygotowane, pokodowane, pogrupowane, konspekt zrobiony, tylko usiąść i to cholerstwo nawet nie to, że zacząć pisać, a skończyć i mieć święty spokój. Ale nie, miliony kawałków to uniemożliwiają, no i znowu "Road trippin". Oczywiście jest już po terminie, żeby nie było wątpliwości. Tak bardzo nie mam ochoty na mowę nienawiści, że zabrałam się za przygotowanie wtorkowych zajęć - może dlatego, że studenci się uaktywnili. Dlaczego zawsze jest tak, że ci co bym chciała żeby się uaktwynili milczą?
Refleksje pokonferencyjne:Szwecja piękna, wspaniała pogoda, nie sądziłam, że Północ przypadnie mi do gustu, tym bardziej, że jestem ciepłolubna. Konferencja, cóż - pierwsze koty za płoty. Nie zemdlałam, troche sie zdenerwowałam i pogubiałam w środku, ale to ja wiem nie oni, oni nie wiedzą co było na tych diableskich karteczkach. Gorsze jest to, że nie dokońca zrozumieli. Po raz pierwszy poczułam, że jestem z innej Europy, nie gorszej, nie Europy drugiej kategorii, tylko z innej: "you are different Europe - don't be offended". I nie ma co się obrażać, mamy zupełnie inne doświadczenia. Z byłych demoludów były tylko dwie osoby oprócz mnie - zrozumiały. Chyba jako kraj szukamy przyjaciół nie w tym miejscu co powinnismy. Pewien amrykański profesor: "It was not very wise of you to sign missle shield deal", "Yeah, I know that", ale co z tego?
Konferemcja przyniosła też lekkie rozczarowanie, kolejne towarzystwo wzajemnej adoracji. Łudziłam się, że może na międzynarodowych imprezach jest inaczej, już wiem, że nie jest. Niektóre wielkie nazwiska mówiące nie na temat, niektóre średnie nazwiska mówiące nie na temat i wszystkie małe nazwiska, które bardzo się postarały żeby było na temat.
Anegdota: pani Włoszka, ze słonecznej Italii południa: "... yes, but we are the centre of Europe" a ja sobie pomyslałam: "No, we are the centre of Europe, you're the south". Tyle centrów Europy ile państw. Zaczęłam znowu oddychać jak już pożegnałam konferencyjne towarzystwo i samotnie udałam się w podróż powrotną do Sztokholmu.
Mój kot w ramach kociej prewencji wyprowadził się ze swojego kociego apartamentu i zamieszkał na mojej walizce, tak na wszelki wypadek.
Refleksje pokonferencyjne:Szwecja piękna, wspaniała pogoda, nie sądziłam, że Północ przypadnie mi do gustu, tym bardziej, że jestem ciepłolubna. Konferencja, cóż - pierwsze koty za płoty. Nie zemdlałam, troche sie zdenerwowałam i pogubiałam w środku, ale to ja wiem nie oni, oni nie wiedzą co było na tych diableskich karteczkach. Gorsze jest to, że nie dokońca zrozumieli. Po raz pierwszy poczułam, że jestem z innej Europy, nie gorszej, nie Europy drugiej kategorii, tylko z innej: "you are different Europe - don't be offended". I nie ma co się obrażać, mamy zupełnie inne doświadczenia. Z byłych demoludów były tylko dwie osoby oprócz mnie - zrozumiały. Chyba jako kraj szukamy przyjaciół nie w tym miejscu co powinnismy. Pewien amrykański profesor: "It was not very wise of you to sign missle shield deal", "Yeah, I know that", ale co z tego?
Konferemcja przyniosła też lekkie rozczarowanie, kolejne towarzystwo wzajemnej adoracji. Łudziłam się, że może na międzynarodowych imprezach jest inaczej, już wiem, że nie jest. Niektóre wielkie nazwiska mówiące nie na temat, niektóre średnie nazwiska mówiące nie na temat i wszystkie małe nazwiska, które bardzo się postarały żeby było na temat.
Anegdota: pani Włoszka, ze słonecznej Italii południa: "... yes, but we are the centre of Europe" a ja sobie pomyslałam: "No, we are the centre of Europe, you're the south". Tyle centrów Europy ile państw. Zaczęłam znowu oddychać jak już pożegnałam konferencyjne towarzystwo i samotnie udałam się w podróż powrotną do Sztokholmu.
Mój kot w ramach kociej prewencji wyprowadził się ze swojego kociego apartamentu i zamieszkał na mojej walizce, tak na wszelki wypadek.
wtorek, 14 października 2008
Vadstena
niedziela, 12 października 2008
... to cóż, że ze Szwecji
Ten rok jest obfity w szoki kulturowe. Tutaj niby ta sama Europa. Bardziej na północy, czyli powinna być bardziej barbarzyńska. A kraj wysoce cywilizowany. Joanna Chmielewska napisała w którejś z powieści, że kraj poznaje się po publicznych toaletach i chyba miała rację. I nie chodzi o poziom czystości, a o fakt, że miejsce do przewijania dzieci jest również w męskiej częsci.
Kolejny szok, to rowerzyści, rowery są wszedzię i wszyscy na nich jeżdzą. Zdziwenie wzrasta gdy widzis się parkingi dla rówerów. Poza tym przepiekna jesień, kolory zupełnie inne niż w Polsce, bardziej kolorowe
Kolejny szok, to rowerzyści, rowery są wszedzię i wszyscy na nich jeżdzą. Zdziwenie wzrasta gdy widzis się parkingi dla rówerów. Poza tym przepiekna jesień, kolory zupełnie inne niż w Polsce, bardziej kolorowe
czwartek, 9 października 2008
Z góry widziane
poniedziałek, 6 października 2008
piątek, 3 października 2008
Trochę historii: cmentarz żydowski w Pruszkowie
Według "The Encyclopedia of Jewish Life Before and During the Holocaust", początki osadnictwa żydowskiego w Pruszkowie przypadają na dwie ostatnie dekady XIX wieku, kiedy dawna wieś zaczęła się urbanizować w następstwie zakładanych tu fabryk. Zorganizowana gmina żydowska powstała w 1904 roku. Zakup gruntów pod budowę synagogi oraz cmentarz sfinansowali Mordechaj Gutowicz oraz właściciel fabryki wyrobów fajansowych Jakub Teichfeld
Cmentarz żydowski w Pruszkowie zlokalizowany jest na końcu ul. Lipowej i ul. Bazaltowej. Do czasu jego powstania, Żydzi z Pruszkowa byli grzebani w nadarzyńskich Kajetanach. Pruszkowski kirkut został założony jednocześnie z gminą wyznaniową w 1904 r. na gruncie zakupionym od właścicieli folwarku - Jadwigi i Antoniego Potulickich.
Brak danych na temat daty otoczenia go ceglanym murem oraz wzniesienia domu przedpogrzebowego. Musiało to jednak być przed pierwszą wojną światową, ponieważ na budynku od strony zachodniej do dziś się zachowały ślady po niemieckim ostrzale, który miał miejsce w czasie niemiecko-rosyjskiego starcia w październiku 1914 r.
więcej na: http://www.kirkuty.xip.pl/pruszkow.html
Cmentarz żydowski w Pruszkowie zlokalizowany jest na końcu ul. Lipowej i ul. Bazaltowej. Do czasu jego powstania, Żydzi z Pruszkowa byli grzebani w nadarzyńskich Kajetanach. Pruszkowski kirkut został założony jednocześnie z gminą wyznaniową w 1904 r. na gruncie zakupionym od właścicieli folwarku - Jadwigi i Antoniego Potulickich.
Brak danych na temat daty otoczenia go ceglanym murem oraz wzniesienia domu przedpogrzebowego. Musiało to jednak być przed pierwszą wojną światową, ponieważ na budynku od strony zachodniej do dziś się zachowały ślady po niemieckim ostrzale, który miał miejsce w czasie niemiecko-rosyjskiego starcia w październiku 1914 r.
więcej na: http://www.kirkuty.xip.pl/pruszkow.html
Subskrybuj:
Posty (Atom)