Kiedy koleżanka na zajeciach rozmawiala z grupą o wolnosci powiedzieli, ze nie znaja komunizmu i ze sa wolni.
Kiedy rozmawialysmy z X o kolorowych kwiatach, a właściwie ich braku w Warszawie, gdzie wszyscy wydają się tacy sami i nie bardzo wiadomo czy mija się ludzi czy poruszającą sie szarą masę, i ich wysypie w stolicy kraju sąsiedniego, okazalo sie ze co prawda tam są, ale nie w ten sposob, ze każdy jest inny, a istnieje kilka typow, w ktore trzeba sie wpasowac. Nawet jak zostanie wymyślony nowy typ, to i tak się za chwile okaże, że istnieje cały wianuszek zwolenników, takich samych jak pomysłodawca.
Pesymistycznie: wiekszosc chcialaby byc wyjatkowa, wynajdujemy sobie pasje, tworzymy CV, ktore maja zwalic z nóg potencjalnego pracodawce. Chyba czas pogodzić się z tym, że wszyscy jesteśmy tacy sami w swojej wyjątkowości.
Wolnosc musi więc polegac na mozliwosci wyboru typu w który chcemy sie wpisać. Nawet liczbę uczuć i grymasów twarzy mamy ograniczoną. Możemy wybierac tylko z zestawu, który jest dostępny dla wszystkich.
Optymistycznie: ale zestaw mogę sobie wybrać i moge sobie wybrać, czy urządzić dziką awanturę z pretensjami, czy sie opanować i normalnie porozmawiac, i czy założyć fioletową szmatkę czy zieloną. Dziś znowu zielona - czekam na wiosnę.
Słońca!
środa, 25 marca 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz