Wczoraj w Waszyngtonie wysiadło światło. Niby nic, bo wszędzie się przydaża. Ale,
1. o tym, że moja siostra nie ma światła w domu dowiedziałam się zapewne wcześniej niż ona, bo jeszcze spała, a ja już szperałam po Internecie
2. przerzuciłam 4 strony wstecz klikając "starsze wiadomości", żeby odnaleźć w/w wzmienkę i już jej nie ma. A było to wczoraj w południe naszego czasu.
3. na http://www.tvn24.pl/ mieści się ok 20 newsów na stronie, od wczoraj prawdopodobnie wieczorem (wczorajsze wiadomości nie mają godzin zamieszczenia) do dziś do 17.01 jest zamieszczonych 70 informacji
4. jak zapamiętam choć jedną oprócz braku światła w Washington DC, to cud będzie
5. za półtora tygodnia będę bezlitośnie pytać kandydatów na studentów o najnowsze wiadomości z kraju i świata
Siedem lat temu będąc za oceanem czułam się kompletnie odcięta od domu i kraju. Jedyną formą kontaktu była rozmowa telefoniczna. Jak udało się znaleźć Internet, to okazywało się, że WP ładuje się tyle czasu, że odechciewało się z miejsca. Pamiętam jak drżącymi rękoma otwierałam numer Wprost, który był dowieziony z tygodniowym opóźnieniem do sklepu w polskiej dzielnicy. Wczoraj moja siostra jeszcze nie zdążyła otworzyć rano oczu, jak ja już wiedziałam co powie próbując zapalić światło w łazience.
sobota, 14 czerwca 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz