
W końcu po całej wieczności deszczu doczekałam się światła. Co prawda w niedziele były jakieś przebłyski, ale zanim zdążyłam spojrzeć drugi raz w okno, już było szaro i buro i mokro.

Az sie prosi o spacer, ale na razie nie ma co marzyć. Podeszłam do życia jak zwykle, czyli wszystko na ostatnią chwilę. Widocznie pod tym względem juz nie zmądrzeje.
1 komentarz:
A u nas w Krakowie najpierw lało niemiłosiernie, już myślałam że nici z zapowiadanego słońca, po paru godzinach nawet kałuże powysychały...
Prześlij komentarz